NASTOLETNI KŁĘBEK NERWÓW

David Bowie: Pytanie na otwarcie: Brian, powiedz mi, jaka muzyka wpłynęła na ciebie w dzieciństwie?
Brian Molko: Pamiętam, że jako 13-latek miałem obsesję na punkcie Jello Biafry i Dead Kennedys. Pozwalali mi idealnie zogniskować mój nastoletni gniew. Kiedy miałem 16 lat, odkryłem Sonic Youth, co dużo we mnie zmieniło. Oczywiście, był też Bowie, The Stooges i Iggy Pop. Ważnym odkryciem był dla mnie pierwszy album PJ Harvey. Głębokie emocje, szczere wyznania w tekstach - to zrobiło na mnie wrażenie.
Bowie: A czy jako 20-latkom nie zmieniły się wam potrzeby muzyczne?
Olsdal: Cóż, trochę odszedłem od ciężkiego rocka, którego słuchałem jako nastolatek. Przesterowane gitary i mocne rytmy to coś właściwego dla wieku, kiedy potrzebujesz odreagować młodzieńcze frustracje.
Bowie: Bo jako nastolatek czujesz się niedowartościowany?
Molko: Czujesz się po prostu strasznie wyobcowany, jesteś kłębkiem hormonów i wydaje ci się, że jesteś dorosłym uwięzionym w ciele dziecka. Wszyscy traktują cię jak dziecko. Muzyka staje się rodzajem ucieczki. Teraz jest z nami inaczej - muzyka jest tylko formą ekspresji.
Bowie: Mam wrażenie, że przed II wojną światową, może wcześniej, może już od I wojny, nie istniało coś takiego jak bycie nastolatkiem. Z dziecka stawałeś się od razu dorosłym. Ciekaw jestem, jak wtedy czuli się ludzie między 13 a 21 rokiem życia - nie było przecież kategorii, do której można by ich zaliczyć.
Molko: Żenili się o wiele wcześniej, wcześniej wypływali na głęboką wodę.
Bowie: Racja!
Molko: No i wcześniej mieli dzieci. Ale np. o Jamesie Deanie mówi się, że był pierwszym nastolatkiem, pierwszym buntownikiem. To ciekawa koncepcja.
Bowie: A wcześniej ludzie tacy jak Baudelaire? Pierwsi nastoletni marzyciele. Poeci i romantycy...
Molko: Nie chcieli być dorośli.
Bowie: Mówiąc krótko, po prostu niczego nie chcieli.
Olsdal: Wydaje mi się, że dzieciaki wcześniej zaczynały pracę, zwykle w rodzinie. Moi dziadkowie byli farmerami i wtedy w wieku 13 lat zaczynało się pracę, pomagało rodzinie...
Bowie: Czy nie sądzisz, że coś straciłeś, nie idąc na wojnę, nie służąc w wojsku, Stefan? Ale ty pewnie byłeś w wojsku?
Olsdal: Nie, uciekłem przed wojskiem.
Bowie: Ale takie doświadczenie to chyba ważna część życia mężczyzny?
Olsdal: Tak, jako nastolatek wiele razy słyszałem to od starszych ludzi. No, wiesz, "my byliśmy na wojnie, a ty masz szczęście, że ciebie to nie spotkało". Jeśli czegoś żałować, to na pewno nie tego, że się nie było na wojnie. Myślę, że zwiększa się teraz przepaść pokoleniowa między nimi a nami, bo jest mniej wojen. Lecz na pewno oni wywierają na nas presję, byśmy poznali nasze dziedzictwo, z tym, że to ostatnie staje się coraz trudniejsze.

NARÓD BANKIERÓW

Bowie: Właśnie ktoś pyta: "Czy wasz image miał od początku tylko zwracać uwagę ludzi, czy po prostu wyrażał to, jak się czuliście?".
Molko: Z biegiem czasu stajemy się pod tym względem coraz bardziej ekstremalni. To przypadek wielu zespołów - im więcej grasz, tym większym czujesz się świrem i tym bardziej odciska się to na twoim wyglądzie.
Bowie: Każdy, kto staje na scenie przed pięcioma tysiącami ludzi, jest świrem. To wskazuje na olbrzymie nieprzystosowanie.
Molko: To chyba zawsze w nas tkwiło i nie był to ruch marketingowy. Cieszyliśmy się, że możemy w ten sposób wyrażać naszą tożsamość, że możemy pracę łączyć ze sztuką, nie musimy pracować w banku i możemy nosić makijaż, kiedy chcemy.
Olsdal: W muzyce nie chodzi tylko o to, żeby na koncercie zobaczyć zwykłych facetów w jeansach i t-shirtach. Chodzi o to, by wciągnęło cię w inny wymiar, by ten ktoś na scenie wydawał ci się inny, o całe metry wyższy od ciebie na widowni.
Molko: To inna rzeczywistość. Rodzaj stawiania się na piedestale. My wyrastamy z pewnej tradycji, poszliśmy w ślady Velvet Underground, Lou Reeda, Iggy Popa i ciebie. Chodzi tu o dwuznaczność i związaną z tym moc. Dwuznaczność ożenioną z rock'n'rollem.
Bowie: Niektórzy uważają, że rock to przeciwstawianie się Kościołowi katolickiemu. Ja myślę, że ta muzyka ma w sobie dużo z szamanizmu. Jest w niej idea rytuału, wspólnoty na widowni i wykonawcy jako kapłana. To rodzaj kultury plemiennej, która nawiązuje do początków ludzkiej potrzeby jednoczenia się i odczuwania ducha wspólnoty.
Molko: Bycie na scenie przynosi dużą siłę, ale niekoniecznie oznacza, że jesteś w stanie to wszystko kontrolować - to może być ekscytujące.
Bowie: Dlaczego niektórzy ludzie, w tym artyści, uznają za szczególnie ważne, że wiele osób dowie się, co myślą?
Molko: To chorobliwy pociąg do obnażania się.
Bowie: A co pcha artystę do tak aspołecznego zachowania?
Molko: To jedyna rzecz, która go uszczęśliwia, wydobywa z nędzy i depresji.
Bowie: Może lepiej byłoby takiego zamknąć?
Molko: Nie... Każde społeczeństwo w historii dotknięte jakąś postacią faszyzmu, czy to był stalinizm, czy nazizm, na początku starało się zniszczyć artystów.
Bowie: Demokracja też ma w sobie podobne zapędy.
Molko: To naprawdę wstyd, że - chociażby w Anglii i Ameryce - ludziom wciąż brakuje wykształcenia, że pierwszych cięć finansowych zawsze dokonuje się na sztuce. Tworzy się naród bankierów.
Bowie: Czy poza pisaniem piosenek czujecie się jakoś związani ze sztuką?
Olsdal: Nie mamy na to zbyt wiele czasu, ale pracowaliśmy przy filmach.
Molko: Przy jednym, którego szczególnie nie lubisz.
Bowie: Chodzi o Zakochanego Szekspira? (śmiech) A może o historię Davida Bowie, co?
Molko: Tak, chodzi o film Idol (Velvet Goldmine).
Bowie: To nie jest tak, że ja nie lubię tego filmu. Uważam tylko, że nie okazał się szczególnie udany. W Idolu podobały mi się tylko wątki gejowskie. Dobrze zrobione - czuło się w nich serce reżysera. Ale reszta filmu wydała mi się zbytnio osadzona we wczesnych latach 80. Każdy, kto żył w pewnej epoce i spogląda na kogoś z innej, wydobędzie z niej fałszywe tony. Takie spojrzenie rodzi złudne wrażenie tego, jak ta poprzednia epoka mogłaby wyglądać, a nie jaką była naprawdę.


JESTEM POCISKIEM

Bowie: Mamy na linii BananaGirl81, która pyta, co byście robili teraz, gdybyście nie grali w Placebo?
Hewitt: Pracowałbym dla wyścigowego teamu Formuły 1.
Bowie: Doprawdy?
Hewitt: Mówię poważnie. Zajmowałem się tym, ale wybrałem rock'n'rolla.
Bowie: No, no. To coś szybszego niż poprzednie zajęcie?
Hewitt: Tak. I więcej satysfakcji, bo teraz pracuję tylko na siebie.
Bowie: Mam przyjaciela, który napisał ostatnio książkę, zilustrowaną przez pierwszorzędnego fotografa i twórcę wideo, Douga Aikena. Książka nazywa się I Am A Bullet (Jestem pociskiem - przyp. "Machina") i mówi o tym, jak ważną siłą w XX wieku była szybkość, jak bardzo zmieniła sposób życia. Czy nie miałeś wrażenia, kiedy tak pędziłeś z zawrotną prędkością, że w końcu nadążałeś fizycznie za swoim umysłem? Bo ja myślę, że nasz umysł pracuje tak szybko, że fizycznie nie możemy często znieść tego, co dzieje się w naszych głowach.
Hewitt: Taaa, miałem coś takiego parę razy.
Bowie: Coś w rodzaju: "wezmę tego palanta od zewnętrznej!"...
Hewitt: A potem zmienię bieliznę? Tak, zdarzyło mi się.
Bowie: Świetnym przykładem, jakiego użyli w tamtej książce, był ten z jednym z mistrzów szybkości, który rozpędził swoją maszynę do 300 czy 400 mil na godzinę, a potem rozbił się. Wyszedł z tego, co było prawdziwym cudem, a potem opowiadał o ostatnich kilku sekundach przed wypadkiem. Kiedy puszczali mu je na taśmie, mówił o nich ponad godzinę. W ciągu tych kilku sekund miał tyle doświadczeń, że starczyło na godzinę. Ilość informacji, jakie odbierał, była niesamowita.
Molko: Pamiętam, że gdy byłem dzieckiem, miałem może 8 lat, potrącił mnie samochód. Przechodziłem przez jezdnię, wychodząc zza autobusu. I pamiętam, że wtedy czas nagle zwolnił.
Bowie: Tak! Chyba każdy z nas przeżył coś takiego - kiedy grozi ci śmiertelne niebezpieczeństwo, stajesz się bezwładny i tracisz poczucie czasu.
Molko: Zastanawiam się, czy czasem amfetamina nie stwarza iluzji tego, o czym mówiłeś wcześniej.
Bowie: Tak, mówiąc żartem, zawsze uważałem za rozsądne, by zażyć amfetaminę zanim trafi ci się taki wypadek.


MANSON NIE MA SKRUPUŁÓW

Bowie: Zawsze fascynował mnie problem decyzji podejmowanych za mnie. Kiedy pracowałem w Berlinie z Brianem Eno, miał on dziwny zwyczaj: brał do ręki mapę miasta, wyciągał z kieszeni wszystkie drobne, potem wyjmował cyrkiel i wyznaczał na mapie okręg, do którego granicy można było dojechać metrem za znalezione pieniądze. Znajdywał na nim nieznane punkty i wsiadał w metro, po czym spędzał tam, dokąd dojechał, resztę dnia, sprawdzając, co się zdarzy. Wiele rzeczy robił w ten sposób - czujesz wtedy, że decyzje są podejmowane za ciebie. Zrobiłem raz coś takiego i wylądowałem z Tin Machine (śmiech). Nigdy już tego nie powtarzałem.. Teraz pytanie: "Placebo, czy uważacie Bowiego za mentora czy przyjaciela?".
Wszyscy: Za przyjaciela.
Bowie: Oczywiście, chciałbym w to wierzyć...
Molko: Graliśmy z tobą na trasie Outside i na większej części Earthling...
Bowie: Tak, naprawdę znakomicie się rozumieliśmy. Podobało mi się to. Oglądać wasze dorastanie... Pewnie będę tak oglądał, aż się zestarzejecie. Bo ja nigdy nie umrę (śmiech). Ale mamy następne pytanie, od PunkInPinka: "Co sądzicie o Marilyn Manson?".
Molko: Cóż, uważam, że Manson ma... duży rozmiar, biorąc pod uwagę jego wzrost, chociaż nigdy nic nie wiadomo.
Olsdal: Chodzi o ręce?
Bowie: Stopy też wchodzą w rachubę.
Olsdal: Może nos?
Molko: Znamy się trochę. Jest fascynującą postacią.
Bowie: Czytałem, że byliście razem na koncercie.
Molko: Tak, poszliśmy do londyńskiego klubu gotyckiego, żeby nastraszyć małych gotów...
Bowie: Ale śmieszne! Naprawdę byli mali?
Molko: O, Jezu, a jacy wystraszeni! Tak naprawdę nie był to aż taki wieczór rozpusty, jaki można by sobie wyobrazić. Manson jest bardzo inteligentnym osobnikiem - bierze na siebie moralną większość tego narodu, co nie jest złym pomysłem. Jest też pozbawiony skrupułów i dlatego tak szybko odniósł sukces.
Bowie: Czy myślicie, że to konieczne?
Molko: Brak skrupułów pomaga.
Bowie: Jak byście to zdefiniowali?
Molko: Chodzi o to, żeby ludzie nie wchodzili ci na głowę, bo będą to robili przy każdej okazji. Musisz utrzymać jedność, czyli trójkąt w naszym przypadku.
Bowie: Pobilibyście konkurencję?
Olsdal: Nie używamy przemocy fizycznej.
Bowie: Użylibyście szantażu, by się dostać do telewizji?
Molko: Nie.
Olsdal: Nie teraz.
Bowie: To jednak macie skrupuły?
Molko: Na to wygląda.